Początki bywają trudne. Trudny był początek ciąży, trudne pierwsze kroki na forum, trudne pierwsze i piąte muffiny, którymi można było zabić, a nie je jeść no i trudny początek blogowania. Przyznam szczerze - nie wiem jeszcze co i jak. Udało się, założyłam bloga, ale co dalej? Jak zaktualizować informacje? Gdzie dodać zdjęcie? Jak umieścić link do profilu na fb? I mnóstwo innych pytań, dlatego zanim zacznę na dobre swoją przygodę z blogowaniem najpierw poznam tajniki edycji bloga i postaram się, żeby wyglądał nieco lepiej niż obecnie :)
Chciałabym się również przedstawić. Mam na imię Asia, w tegoroczne Walentynki wyszłam za mojego cudownego męża, w brzuszku mieszka nasza córa Tosia, dzięki której założyłam ten blog i.... nauczyłam się piec! Hmm... Chyba nie pasuje tu powiedzenie - nauczyłam, raczej otrzymałam jakąś magiczną moc dzięki której wypieki wychodzą mi doskonale, co jeszcze w ubiegłym roku było nie do pomyślenia! Aleee po kolei: Od zawsze lubiłam gotować i piec, pierwsze wychodziło, ale talentu do pieczenia nie miałam za grosz. Znacie zapewne najprostsze ciasta - wszystkie składniki wrzucamy do miski, miksujemy, na blachę, do piekarnika i po godzinie mamy pyszne, pachnące ciasto. Niestety u mnie to zawsze kończyło się zakalcem. Albo wyżej wspomniane muffiny - pierwsze do kosza, drugie do babciowych kur, z trzecimi mama i mąż podjęli próbę, zjedli i bolały ich brzuchy, więc też trafiły do kur, okazało się, że będziemy rodzicami muffiny wyszły i to całkiem niezłe. Później kolejne próby i sukcesy. Wyrośnięty, wilgotny murzynek, pieguski jedzone w moim domu tonami, biszkopt, z którego zrobiłam tort aż w końcu mazurek z prawdziwym kajmakiem z babciowego przepisu, którym moja teściowa się zachwyciła :)
Blog chciałabym poświęcić ciąży, wypiekom oraz gotowaniu czyli temu, co obecnie pochłania większość mojego czasu. Zapytacie pewnie dlaczego nie kształciłam się w kierunku gastronomicznym jeśli tak lubię gotować... Niestety od małego cierpię na hemofobię - paniczny lęk przed krwią i wszystkim, co z krwią związane. Fobia objawia (a raczej objawiała) się omdleniami. Jako dziecko przeszłam szereg badań neurologicznych, kardiologicznych i wielu innych, które jednoznacznie wskazywały na to, że jestem okazem zdrowia, a ja nadal mdlałam. Dopiero w wieku 6 lat pewien lekarz powiedział mojej mamie, że to może być fobia. Niestety leczenia nie podjęłyśmy, ja rosłam, a moja fobia się pogłębiała. Jedynym plusem było to, że omdleń było z wiekiem zdecydowanie mniej, ale stanów przedomdleniowych coraz więcej. Gotowanie ograniczało się do mięs pozbawionych krwi, a pieczenie nie wychodziło - profesjonalnej kucharki ze mnie nie będzie myślałam wybierając liceum, a później studia.
Stał się cud (można powiedzieć, że dosłownie cud biorąc pod uwagę okoliczności;) ) i na teście zamiast spodziewanej jednej kreski pojawiła się druga, bardzo blada. A dlaczego miała być jedna? Otóż po stwierdzonej awarii zabezpieczenia zwanego prezerwatywą i krótkiej dyskusji:
-chcemy dzieci?
-chcemy za 10 lat!
udaliśmy się po awaryjną receptę. W aptece zaopatrzyliśmy się w Escapelle, tabletka została połknięta, nam pozostało czekanie. Po tygodniu zrobiliśmy test - jedna. Kolejny tydzień minął spokojnie, wybraliśmy się nawet na imprezę Mikołajkową, ale wracając z niej poprosiliśmy taksówkarza żeby zatrzymał się w nocnej aptece. Pomimo, że w domu byliśmy ok 3 w nocy, o 10 rano siedziałam już w łazience robiąc test. Jedna kreska, uff udało się. Całe szczęście, że przed wyrzuceniem do kosza spojrzałam na niego jeszcze raz:
-Piotrek - zbladłam - patrz! Na teście powoli pojawiała się druga kreska.
Obecnie jestem w 26tc ciąży i jestem najszczęśliwszą przyszłą mamą na świecie - zapewne jak każda z Was, która tu trafiła.Jestem również po 3 badaniach krwi oraz teście obciążenia glukozą - za każdym razem idzie mi coraz lepiej i ani razu nie zemdlałam!:)
Bloguj Mamo Tosi, wiernych czytelników na pewno nie zabraknie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie Pani jednym z nich :)
UsuńNo to czytam ;) tez lubie gotowac i piec :) a ze na wiecznej diecie jestem to nigdy nie mam pomyslu co by tu upiec zeby zjesc.
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
Od sierpnia na pewno pojawi się dużo nowych, zdrowych przepisów :)
UsuńMiałam tylko przejrzeć kilka postów, potem miało być tylko kilkanaście, ale od stycznia zrobił się maj 2014. Miło się czytało, poznając przy tym Ciebie, więc zostawię ślad po sobie - witaj.
OdpowiedzUsuńPs. Również jestem Mamą Tosi, moja córeczka jest starsza od Twojej o ciut więcej niż miesiąc i również uwielbiam puzzle.
Szkoda że nie trafiłam tu w maju;
Pozdrowienia:)
Witaj, witaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Pozdrowienia dla Ciebie i Tosi, mam nadzieję, że będzie Ci u nas miło :)