niedziela, 18 maja 2014

180° w ciągu roku

Dodkładnie rok temu, 18 maja 2013 roku los postanowił postawić na mojej drodze JEGO...

Kto układał plan zjazdów na mojej uczelni w roku ubiegłym - nie wiem, ale tak jak byłam na tę osobę wściekła, to teraz gdybym wiedziała i mogła posłałabym jej wielki bukiet kwiatów i pudło czekoladek. We wszystkie długie weekendy wypadał nam zjazd, ponadto 19 maja były Zielone Świątki (dzień ustawowo wolny od pracy) a na SGHu oczywiście miał odbyć się zjazd. Gdybym nie pojechała do Krakowa na komunię swojej bratanicy, gdyby nie Noc Muzeów no i na reszcie gdyby nie ten obowiązkowy zjazd na uczelni tego posta by nie było, baaa bloga by nie było, a ja pewnie leczyłabym teraz kaca - w końcu jest niedziela.

18 maja w godzinach popołudniowych objedzona komunijnym żarciem dotoczyłam się do busa, który miał zawieźć mnie do Krakowa na Polskiego Busa. Na przesiadkę miałam około godziny, wypaliłam kilka papierosów zanim zorientowałam się, że czekam na złym peronie, a mój bus odjeżdża za 5 min. Wchodziłam do autobusu gdy zaczepiła mnie Pani z dzieckiem i paczką - czy nie przekażę może tej paczki jej mężowi, który będzie czekać w Kielcach. Bez zastanowienia powiedziałam, że nie ma sprawy, wzięłam i zajęłam pierwsze lepsze, ale podwójne miejsce. Chwila zastanowienia i "eee a jak w tej paczce jest bomba? albo narkotyki?", ale Pani już nie było więc paczka wylądowała na górnej półce i w Kielcach została szczęśliwie przekazana w ręce Pana męża. Postój trwał 15 min więc na papierosa i szybkie siusiu w Macu akurat. Kiedy wróciłam zobaczyłam, że jakiś mężczyzna próbuje upchnąć coś w schowku nad moim siedzeniem - oho a tak dobrze siedziało się samej - pomyślałam. Burknęłam przepraszam i zakładając od razu słuchawki zajęłam miejsce przy oknie. Usiadł obok i zaczął męczyć się z pasami więc pomogłam, później nie mógł wpiąć ładowarki - też pomogłam. Sąsiad mój ewidentnie szukał pretekstu, żeby zagadać, ale ja zła na cały świat, ze słuchawkami w uszach jakoś tego nie dostrzegłam. Dopiero w Jankach, kiedy muzyka przestała grać, a On zapytał się o coś zaczęliśmy rozmawiać. Dojechaliśmy na Metro Wilanowska, ale okazało się, że mojego Ojczyma jeszcze nie ma (człowiek, który NIGDY się nie spóźnia) więc zapaliliśmy papierosa i postanowiłam odprowadzić go pod wejście do metra. Na pożegnanie wcisnął mi do ręki zmiętoloną karteczkę z numerem telefonu i powiedział, że gdybym chciała się kiedyś spotkać... Zbiegł po schodach, a ja z totalnym uśmiechem i lekkim zdziwieniem wróciłam na pętlę i próbowałam odczytać numer, kiedy podjechał mój Ojczym. Dojechaliśmy do domu, a ja wysłałam smsa życząc Panu Nieznajomemu udanej Nocy Muzeów.

Historia nabiera tempa - staliśmy się smsowo nierozłączni, On po Nocy Muzeów wrócił do Kielc, ja w poniedziałek poszłam do pracy. Po jakiś 2 tygodniach ciągłego pisania w końcu się spotkaliśmy. Zdenerwowana okrutnie, wystrojona w jasne spodnie, żakiet i koturny zobaczyłam chłopaka z brodą, w spranej koszulce, dziwnej długości spodniach i kolorowych długich skarpetkach - nie tak go zapamiętałam. Zapytał się czy jestem głodna, bo zrobił sałatkę, ale pomimo, ze w brzuchu burczało powiedziałam, że dziękuję. Przecież nie będę szła do mieszkania obcego mężczyzny, którego widzę drugi raz na oczy! Poszliśmy na piwo, pomyślałam, że najwyżej wrócę trochę szybciej niż planowałam. Czy wróciłam? Oczywiście, że nie. Rozmowa na żywo była o wiele lepsza niż smsy, ale ostatni autobus do domu i perspektywa tego, że muszę iść rano do pracy kazała mi się z Nim pożegnać. Znowu zamieszkał w Warszawie i spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę - dosłownie staliśmy się nierozłączni. 30 czerwca jeszcze jako single, ale już prawie para stawiliśmy się na weselu Jego przyjaciół. Ja złapałam welon, on muchę - ukartowane to było, nie my co prawda mieliśmy złapać, a inna para, jak widać los wiedział co robi. O tym, że za pół roku weźmiemy ślub nie pomyślałby nikt, z nami na czele, ale teraz patrząc na nasze zdjęcia z tej nocy widzę, że zakochani byliśmy już po uszy.

I znowu - każda wolna chwila razem, wspólne wakacje, spędzałam u Niego i z nim cały wolny czas. Już w sierpniu zaczęliśmy planować wspólne mieszkanie, ale chwilowo nie było nas stać na wynajem czegoś, co by nas zadowoliło i na dodatek było blisko mojej pracy, więc dalej mieszkaliśmy osobno. 7 grudnia na teście pojawiła się ta druga, blada kreska, dalszy ciąg historii już znacie.

Podsumowując - równo rok temu poznałam najwspanialszego faceta pod słońcem, pół roku temu zaszłam w ciąże, a od 3 miesięcy jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Przytaczając fragment mojej rozmowy z maja ubiegłego roku: "Przecież mi się z nim tylko świetnie gada, życia nie planuję" uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Ja nie planowałam, życie się samo zaplanowało, za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, bo nie wyobrażam sobie teraz innego. A życie zmienia się nadal i jutrzejsza przeprowadzka 200 km dalej, w zupełnie dla mnie obce strony dopełnia tych 180 stopni. O tym, że z Warszawy się nigdy nie wyprowadzę też kiedyś wspominałam ;)

8 komentarzy:

  1. Świetnie się czytało ten tekst. Niesamowita historia :) fajnie jest w tak nietypowy sposób wpaść na swoją drugą połówkę. Musicie tworzyć bardzo ciepłą i sympatyczną parę, a Tosia będzie wisienką na tym rodzinnym torcie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Ojj tak i powiem Ci, że już się tej wisienki nie mogę doczekać! :)

      Usuń
  2. I jak tu nie wierzyć w przypadek ? Swietna historia Waszego spotkania.Wielu wspaniałości na nowej drodze zycia i wiele przyjemnych chwila z Tosieńką :) Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak z filmu ;) Na wyjątkowe osoby zazwyczaj trafia się przypadkiem :) Dużo szczęścia i spokoju, no i nie zapomnij o blogu po przeprowadzce :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I po co mi komedie romantyczne jak jedną przeżyłam na żywo ;) Nie zapomnę! Mam nadzieję, że szybko oswoję się z kuchnią i będę pisać na bieżąco :)

      Usuń
  4. jak ja uwielbiam takie historie ! ;) najpiękniejsze wydarzenia są dziełem przypadku i nikt mi nie powie, że jest inaczej ;) życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i szybkiej klimatyzacji w nowym miejscu zamieszkania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!:) Mam nadzieję, że szybko się oswoję:)

      Usuń