niedziela, 14 grudnia 2014

Wyścig szczurów

Mam wrażenie, że niektóre matki po narodzinach swojego dziecka właśnie do takiego wyścigu stanęły. Już je! Już siedzi! Już stoi! Już chodzi! I nie mówię tu o zwykłej radości z nowych umiejętności swojego dziecka, która potrafi być zupełnie irracjonalna dla kogoś, kto dzieci nie ma. Mówię tu o matkach, które na siłę próbują wyprzedzić rozwój swojej pociechy. Zastanawiam się po co. Przecież podobno każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej... A może wynika to po prostu z niewiedzy? Mam nawet pewien przykład... Tośka tuż przed ukończeniem drugiego miesiąca zaczęła przekręcać się z brzucha na plecy. Pękałam z dumy i miałam ochotę chwalić się każdemu, kto nas odwiedził nową umiejętnością Antoniny. Któregoś razu udało mi się Ją nagrać i filmik wylądował na IG. A tu zonk - okazało się, że dziecko w tym wieku absolutnie nie powinno tak robić, a jeśli jednak robi, trzeba dopilnować aby przestało. Wystarczyło kilka prostych czynności wplecionych w zabawę i na chwilę obecną Antosia już się nie przekręca. W tym wypadku powinnam zaszufladkować siebie jako matkę, która stanęła w matczynym wyścigu szczurów, o którym wspomniałam na początku. Ale przecież zrobiłam to nieświadomie! Nie uczyłam Jej tego, nie stymulowałam aby zaczęła tak robić, po prostu zrobiła, a ja Jej na to pozwoliłam po raz kolejny i następny. Ile kobiet poprzez takie nieświadome działania zostaje tak zaszufladkowanych? Zaszufladkowanych jako głupie baby, które krzywdzą swoje dzieci.

Niestety nie wszystkie potrafią przyznać się do błędu i nawet jeśli 1000 osób powie im, że robią coś źle, one się obrażą, bo przecież wiedzą lepiej. Skąd takie wnioski? Należę do kilku "matkowych" grup na facebook'u. Obserwując je, czasem mam wrażenie, że półroczne niemowlę potrafi już czytać i mówi płynnie w trzech językach, nie zapominąjąc oczywiście o wcześniej wymienionych rzeczach. Idealne matki nie dopuszczające do siebie słów krytyki i ich idealne dzieci wszystkopotrafiące i wszystkopierwszerobiące.

W zasadzie poprzez ten przydługi wstęp chciałabym poruszyć bardzo ważną kwestię rozszerzania diety niemowląt. Na ww. grupach często spotykam się z tym, że matki zaczynają rozszerzać dietę dziecku już w czwartym miesiącu życia. Co gorsza są pediatrzy, którzy zalecają podanie pierwszej marcheweczki czy jabłuszka tuż po ukończeniu przez dziecko magicznego czwartego miesiąca. A ja się pytam po co? Dietetykiem nie jestem, z żywieniem też nie mam nic wspólnego, ale na temat rozszerzania diety wiedzę mam już na prawdę sporą i  mam zamiar w dalaszym ciągu ją pogłębiać. Jednym z kolejnych kroków, poza publikacjami naukowymi, książkami dt. żywienia będzie również konsultacja z dietetykiem, więc na pewno nie będzie to ostatni post, w którym poruszę ten temat. Nie mam na celu krytykowania kogolwiek, apeluję wyłącznie o rozsądek, bo jak wspomniałam wyżej, wiele naszych błędów wynika po prostu z niewiedzy...

Częstym początkiem zbyt wczesnego rozszerzania diety są rady pediatrów. W końcu lekarz, więc autorytetem jest chyba w oczach każdego rodzica. U mnie niestety pewna Pani dr, z każdą wizytą przestaje być jakimkolwiek autorytetem... Niestety po tym, co już przeczytałam, z taką ignorancją ze strony pediatrów można spotkać się dość często. Antosia mało przybiera, bardzo mało, i już wiem, co usłyszę na kolejnej wizycie w poradni neonatologicznej - ZACZĄĆ POWOLI WPROWADZAĆ INNE POSIŁKI NIŻ MLEKO. Wizytę mamy 31 grudnia, także Tośka przekroczy już magiczną granicę czterech miesięcy. Nie powiem, że dam palca, bo istnieje jednak prawdopodobieństwo, że więcej przybierze, albo, że nasza wspaniała dr prowadząca zmądrzała (w co śmiem wątpić), ale mogę powiedzieć Wam, że jestem tego pewna. Dużym zaskoczeniem będzie jeśli nie usłyszę tego zdania. A zastanówcie się, tak na zdrowy rozum... Co jest bardziej treściwe, syte, kaloryczne i wartościowe - marchewka, jabłko, kaszka czy mleko (nie ważne czy matki czy mm)? Zdecydowanie będzie to mleko, więc po kiego czorta wpychać w dziecko coś innego?! Tak, wiem, Ty piłeś wodę z cukrem jak miałeś 3 miesiące, Ty jadłaś od 4 miesiąca, żyjecie i macie się dobrze. Nie mówię, że coś stanie się od razu, zbyt wczesne rozszerzenie diety może w ogóle nie mieć wpływu na zdrowie w przyszłości, ale może też być przyczyną alergii, problemów z układem pokarmowym czy niechęci do jedzenia.

W zasadzie spotkałam się również z poradami pediatrów nt. rozpoczęcia rozszerzania diety nie tylko w przypadku zbyt niskiej wagi. Rozszerzać, bo pokarm mało treściwy (opcjonalnie podać mm w przypadku karmienia piersią, co też jest bzdurą!), rozszerzać, bo na mm dietę rozszerza się wcześniej (też nie, jeśli jelita dziecka nie są gotowe na trawienie czegoś innego niż mleko to nie ważne czy jest to mleko matki czy mieszanka) oraz rozszerzać tak po prostu, niech poznaje już nowe smaki (ma na to całe życie, miesiąc zbawi je w poznawaniu nowych smaków?).

Spotkałam się również ze słowami: "Ale on/ona tak patrzy, nie mogłam jej nie dać.". Cóż... Moja odpowiedź jest jedna. Czy jeśli Tośka patrzy się od drugiego miesiąca życia na lody tak, jakby miała ochotę mi je wyrwać, to znaczy, że mam jej tych lodów dać? Nie? No właśnie!

Przecież każda z nas chce jak najlepiej dla swojego dziecka, dlatego więc zamiast ślepo słuchać jednego lekarza może warto skonsultować się z innym? Zastanowić się czy nie poczekać aż dziecko będzie w pełni gotowe na rozszerzanie diety? Czy nie poczekać tych 6, czasem 7 miesięcy zanim zacznie wprowadzać się coś innego niż mleko. To na pewno nie zaszkodzi, a może korzystnie wpłynąć zarówno na zdrowie jak i na chęć malucha do jedzenia.


14 komentarzy:

  1. Lubie czyac Twoje posty. To co dzisiaj napisalas to czysta prawda. Moj syn niedlugo skonczy 3miesiace. Je wylacznie mleko z piersi. Ja zadecyddowalam ze pierwsza marchewkke sprobuje gdy bedzie mial 6 miesiecy i mam nadzieje ze nie popelnie bledu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) podejrzewam, że będziemy wprowadzać w tym samym czasie, bo ja zaczekam aż Antosia usiądzie ;)

      Usuń
    2. Mój Synek usiadł sam jak miał 10 miesięcy, także z tym czekaniem różnie bywa.

      Usuń
  2. No widzisz. Ja się zakręciłam z tym rozszerzaniem diety, chciałam już, wyczekiwałam tego czwartego skończonego, a potem wielkie STOP - chcesz tej marchewki dla Kuby, czy dla siebie? Myślę, że matki często właśnie już chcą czegoś nowego i nie mogą się doczekać innych posiłków niż mleko. A bo fajnie kupić zestaw do jedzenia, a bo słoiczki tak fajnie wyglądają na tej półce sklepowej. A bo matki dodają fajne zdjęcia swoich jedzących już pociech. Ostatnio byliśmy u lekarki i ta powiedziała, że spokojnie mogę karmić tylko piersią do szóstego miesiąca i że ona nie rozumie tej polskiej mani czwartego. To jeden miesiąc, ale jednak dużo robi. I tak też zrobimy, Kuba skończy pięć miesięcy i wtedy coś pomyślimy o marchewkach. Teraz niech sobie spokojnie leżą na półkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co... Jeszcze w ciąży przebieralam nogami, że dam juz Tosi w grudniu jabłuszka, które robiłam latem... A teraz? Odkryłam co to jest blw i jestem zachwycona, no a poza tym trochę temat poznałam i wiem, że nie ma się co spieszyć :) my zaczniemy rozszerzać dietę dopiero jak sama usiądzie, wiec jeszvze trochę poczekamy ;)

      Usuń
  3. Ja spotkałam się też z odwrotnymi zachowaniami. Znam 9 miesięczne dziecko, które oprócz mleka w ciągu dnia zje tylko pół małego słoiczka owoców. Nie dlatego, że nie chce jeść, ale dlatego, że rodzice uważają, że tego nie potrzebuje. Co do rozszerzania diety warto kierować się sygnałami dawanymi przez dziecko. Każdy maluch rozwija się inaczej. Jeden będzie gotowy na jedzenie po 4 miesiącu, inny jeszcze nie. Ale to nie znaczy, że wszystkie dzieci muszą czekać do 6 miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadną stronę nie można przesadzać, ale jeśli są przeprowadzane badania i rozszerzanie diety przed ukończeniem 6m życia może mieć źle skutki, nawet jeśli nie musi to ja podziękuję i nie będę sprawdzać czy akurat mojemu dziecku wyjdzie to na zdrowie...

      Usuń
  4. WIDZĘ ŻE POJAWIA SIĘ CORAZ WIĘCEJ POSTÓW TAKICH SAMYCH JAK U PEWNEJ BLOGERKI Z KIELC(WYŚCIG SZCZURÓW,POMYSŁY NA PREZENT) NAWET TAKIE SAME ZDANIA TU PADAJĄ.NO CÓŻ CZYTAM CZYTAM I LICZĘ NA COŚ INNEGO NIŻ TAKIE SAME POSTY JAK U INNYCH.POZDRAWIAM BĘDZIEMY CZYTAĆ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe to od której "ściągam", bo znam zaledwie dwie i na pewno nie jest to żadna z nich :) ale chętnie się dowiem!

      Usuń
    2. Hej , blogosfera jest olbrzymia w porównaniu do ilości pomysłów na posty. Jestem pewna ze znajdę gdzies kiedyś posty łudząco podobne do moich - które sama napisałam bez nawet inspiracji cudzego posta.
      I szczerze watpię zeby Mama Tosi kopiowała czyis tekst, skoro wszystko kręci sie w okół Tosi.. A Tosia jest jedna .

      Usuń
  5. A ja podałam młodemu marchewke po 4 miesiącu. Teraz ma 7 miesięcy, je 5 posiłków dziennie w tym 3 razy mleko mm. Nadal mleko jest na pierwszym miejscu, ale dodatkowo powoli poznaje nowe smaki. Zalecenia zaleceniami, ale każde dziecko jest inne i trzeba się po prostu uważnie przyglądać, samo nam pokaże na co jest juz gotowe. Poza tym...mam wrażenie, że w Polsce dochodzi do jakiegoś terroru w kwestii karmienia piersią...ok to jest najlepsze, ale dajmy kobietom decydować. Ja karmiłam do 5 miesiąca ( co i tak uważam za długo, bo chciałam skończyć po pierwszym miesiącu) bo mi się to nie podobało..po prostu. Nie czułam sie z tym komfortowo, młody wisiał ciągle na cycku, a ja chodziłam wiecznie zła. Teraz już wiem, że to nie dla mnie chodź w szpitalu miałam inne zdanie. Jedna z kobiet, która rodziła 3 dni po mnie powiedziała otwarcie, że ją to obrzydza i nie ma zamiaru karmić....to dopiero był bulwers wśród położnych..

    OdpowiedzUsuń
  6. Śledzę twojego bloga od dawna, mimo, ze sama nie mam dziecka i na razie się nie zapowiada na to:) Bardzo mi się podoba twój sposób myślenia i to jak racjonalnie do tego podchodzisz :) Dodałam cię do linków na swoim nowym blogu, jeśli chcesz to zapraszam :) http://swiatznerwica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie popieram w 100% nas tez juz jakis czas temu sie pytała pediatra czym dokarmiam i stwierdzila ze obowiązkowo najpóźniej po 6 miesiacu posiłki stałe

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziecko samo siada nieraz dość późno - do tego momentu kończą sie zapasy witamin zgromadzonych w zyciu plodowym których nie da nwet mleko matki. Odciaganie wprowadzania pokarmów w nieskonczoność jest taką samą krzywdą jak przedwczesne ich podawanie:) juz nie wspomnę o głodze rosnącym u dziecka na widok jedzenia u dorosłych.

    OdpowiedzUsuń