Od kilku dni nasze wieczory są trudne. Antonina krzyczy wniebogłosy i nie możemy znaleźć powodu. Brzuszek pełen i nie boli, pieluszka zmieniona, metki nie uwierają, ani gorąco, ani zimno, a krzyk jest przerażający. Tak było i dzisiaj, ale koniec naszego dnia był zupełnie inny niż zwykle...
Rozpoczęliśmy wieczorne rytuały tak jak zawsze - w łazience tropikalny klimat, Tosia po długim uspokajaniu golusieńka gaworzy z TT na przewijaku, a ja już mam zabrać się za nalewanie wody do wanienki, kiedy nachodzi mnie myśl, że dzisiejsza kąpiel będzie inna. Będzie wyjątkowa. Ustawiam temperaturę wody, rozbieram się i wchodzę do wanny. Myję się mydełkiem Tosi, spłukuję dokładnie wannę i proszę TT, żeby przełożył przewijak na drugi jej koniec. Układam się wygodnie i rozpoczynam napełnianie jej wodą. Proszę TT o położenie Tosi na moich kolanach. Najpierw delikatnie polewam Ją wodą z prysznica, głaszczę i dokładnie myję każdą fałdeczkę. Później kładę Ją na brzuszku, na swoich piersiach i wtedy czuję to! To, co odebrano mi w szpitalu - pierwszy kontakt skóra do skóry , którego nie dane mi było zaznać. Ciągle do Niej mówię i głaszczę, a Ona odwzajemnia mi się błogim spokojem i stuprocentową ufnością. Leży tak spokojnie, jest częścią mnie. TT nie odzywa się w ogóle, wpatruje się w nas jak zaczarowany. Moja miłość do córki osiągnęła w tamtym momencie najwyższy poziom. Kocham Ją do nieprzytomności i wiem, że bez zastanowienia oddałabym za Nią życie. W tym pięknym dla mnie momencie wybaczyłam sobie, że nie miałam awaryjnego planu porodu, że pozwoliłam Ją sobie zabrać, że zobaczyłam dopiero po jedenastu godzinach. Właśnie ta dzisiejsza, wyjątkowa kąpiel pozwoliła mi sobie wybaczyć i zobaczyć jak silna więź nas łączy.
A Antonina? Po kąpieli delektowała się godzinną kolacją i spokojnie zasnęła w moich ramionach. Drugi raz w życiu zasnęła od razu po kąpieli...
Piękna Antosia;) Troszkę podobna do mojego Gabrysia;) Chyba przez fryzurkę;) Aż nabrałam ochoty na taką kąpiel;) I też nie miałam Gabrysia przy piersi po porodzie, bo mieliśmy cc;(
OdpowiedzUsuńWspaniala kapiel i pieknie opisane :) ja kangurowalam moja Antonine w szpitalu. Tez planujemy w niedlugim czasie wspolna kapiel:) moja Mala zasypia zawsze po kapieli i kolacji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mama Tosi
Po prostu magia! To musiało być coś niesamowitego :)
OdpowiedzUsuńAle słodka!Te oczka.
OdpowiedzUsuńPrześliczna jest. hipnotyzująca:)