czwartek, 9 października 2014

kurczak, marchewka, ryż

Czyli jak zachęcić przyszłą matkę do karmienia naturalnego...

Wiedziałam, że po urodzeniu Tosi będę musiała ograniczyć spożywanie pewnych produktów, wszak moja dieta nawet w ciąży nie należała do najzdrowszych. Ok, ale co innego ograniczyć smażone potrawy czy fast foody, a jeść wyłącznie rosół, gotowane mięso i dżem. Noż do diabła, skąd w dzisiejszych czasach w dalszym ciągu bierze się przekonanie, że kobieta, która karmi piersią musi być na diecie i wyeliminować ze swojego jadłospisu niemal wszystkie pokarmy?! Kobieta karmiąca ma przede wszystkim dostarczyć sobie i dziecku niezbędnych witamin, a wyłącznie w kurczaku, marchewce i ryżu na pewno ich nie znajdzie*.

Zacznijmy od tego, że mleko produkowane jest z krwi, do której mogą przeniknąć jedynie alergeny zawarte w pokarmach, a nie z treści żołądkowej. Piersi i żołądek matki... Co ma piernik do wiatraka chciałoby się rzecz. Niestety w dalszym ciągu szerzony jest mit, że po zjedzeniu np. brukselki czy fasolki dziecię będzie miało wzdęcia. Wzdęcia będziesz miała co najwyżej Ty, a za kolki i bóle brzuszka odpowiada niedojrzały układ pokarmowy, a nie Twoja dieta.

Zaczynam się mądrzyć, ale niestety i ja, pomimo twardego podejścia - "będę jeść wszystko, no chyba, że coś Tosi zaszkodzi, wtedy nie tknę tego do końca karmienia", dałam się. Cholera, dałam się sterroryzować, ba nawet zaczęłam wierzyć, że może to rzeczywiście przeze mnie te kolki...
Na szczęście zdrowy rozsądek wrócił wraz ze jedzeniem smażonej ryby, sałatki z kapusty pekińskiej i to z dodatkiem zielonego ogórka (ze skórką!).
W zasadzie dzięki mojej upartej naturze udowodniłam wszystkim, że ból brzuszka nie był moją winą, winowajcą był niedojrzały układ pokarmowy albo koper (piłam, piłam, też się dałam... Chociaż tutaj myślę, że odstawienie przeze mnie kopru było zwykłym zbiegiem okoliczności). Teraz zajadam się ogórami kiszonymi, podjadłam nawet trochę bigosu, surowej cebuli i ukochanych pierogów ruskich, a dziecko? Dziecko od kiedy zaczęłam normalnie jeść** ani razu nie miało kolki. Nie jadłam prawie nic - kolki, jem normalnie - brak kolek. Chyba logika moich "terrorystów" (w pewnym momencie nawet TT na chwilę zgłupiał i zaczął zaglądać mi w talerz!) ku mojej uciesze i radości niebolącego brzuszka Tosi się nie sprawdza.

Niestety w dalszym ciągu na wielu forach internetowych często można spotkać informacje nt. diet matek karmiących oraz mamy, które katują się gotowanym mięsem i marchewką (chociaż szczerze ich nienawidzą), bo dziecko ma kolki/wzdęcia/bóle brzuszka/etc. Cóż, odsyłam do literatury i rozsądnych doradców laktacyjnych, nic więcej zrobić nie mogę. Tylko trochę mnie to śmieszy, że zamiast zasięgnąć informacji u specjalistów, matki wprowadzają diety, które często zamiast pomóc tylko szkodzą (np. brak podstawowych witamin czy zanikająca laktacja, bo organizm nie ma z czego produkować pokarmu).

I na koniec taki smaczek - przepajanie dziecka. Ulubiony temat pokolenia naszych mam (na szczęście ani mama TT, ani moja nosa do karmienia nie wtykały). Wiecie, że Tośka na pewno miała kolki, bo nie przepajałam jej koperkiem czy tam rumiankiem? Słowa wypowiedziane niby jako luźny żarcik - jasne. Tym razem się nie dałam i byłam twarda. Powiedziałam, że dopóki pieluszki są moczone, a Tośka ładnie rośnie wystarczy jej tylko moja pierś. Miny wtykających nosy w nie swoje sprawy po usłyszeniu tego - bezcenne! I tutaj apeluję - podawanie tak małym dzieciom jakichkolwiek ziół bez konsultacji z lekarzem nie jest najlepszym pomysłem.



* Mam na myśli matki, których dzieci nie są alergikami.
** Oczywiście są rzeczy, których nie zjem - czekolada, bo prawdopodobnie uczula naszego Brzdąca, tłuszcze trans czy fast foody. Ma być po prostu zdrowo i zróżnicowanie.

6 komentarzy:

  1. Brawo brawo i smacznego! Ja tez jem wszystko a kołek brak. Pozdrawiam 😄

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak wróciłam ze szpitala z synkiem. Byłam straaaaaasznie głodna. Wiadomo jakie jest szpitalne jedzenie...na obiad miałam cieniutki rosołek...prawie bez smaku...ehh nigdy tego nie zapomnę. Przez kolejny miesiąc byłam na "diecie matki karmiącej". Pierś z kurczaka na 1000 sposobów. W końcu powiedziałam STOP i zaczęłam jeść wszystko. Naprawdę wszystko. Zjadłam też w końcu wymarzoną pizze :D Małemu nic nie było i do teraz nie jest. Zresztą skończy zaraz 5 miesięcy i już nie jest tylko na moim mleku. Dokarmiam go mm i oprócz tego próbuję już warzywek i owoców. Aleeeeee.....Gdy leżałam w szpitalu, pierwszym obiadem jaki mi i mojej sąsiadce z sali podali po cesarce była jakaś potrawka w której był kalafior. Ja zapobiegawczo odrzuciłam, moja sąsiadka zjadła i jej synek pół nocy przepłakał. Kalafior i brokuły dla takiego maluszka kilkudniowego to akurat za dużo.
    Ja małemu próbuję podawać wodę do picia ale póki co ciężko nam idzie :D Pluje niesamowicie :P
    Uporu życzę, bo niestety ja przez ostatnie 5 miesięcy nasłuchałam się tylu dobrych rad, że już bokiem mi to wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. No kocham Cie za ten wpis. Sama prawda! Moja corcia miala bole brzuszka zanim jeszcze cokolwiek zjadlam (po cc jestem). Niestety te wszystkie mity (najczesciej powielane przez "doswiadczone" matki, ktore karmily swoje dzieci butelka z mm- moja kama i tesciowa) wykanczaly mnie bardzo. Na poczatku dalam sie sterroryzowac ale odkad stawilam na swoim jest spokoj i laktacja oraz brzuszek mojej corci maja sie dobrze. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam takie lekkie jedzenie, piersi z kurczaka mogłabym jeść cały czas, dlatego dla mnie dieta matki karmiącej nie była niczym strasznym. Nie ukrywam jednak, że jadłam też wiele "zakazanych" rzeczy. Regularnie jadłam mielone i schabowe. U nas najbardziej zaszkodził groszek konserwowy i menu bożonarodzeniowe (choć dostosowałam je do małego brzucha i pierogi z kapustą i grzybami zastąpiłam autorską wersją pierogów ze szpinakiem). Kiepski efekt dała również galaretka w czekoladzie.
    Zwariować się nie dałam, ale uważałam na to, co jem. Regularne popołudniowe koncerty dawały do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, rodzę za trochę ponad miesiąc i nie wiem kompletnie nic o karmieniu, ale to co słyszałam do tej pory i to co tutaj piszesz jest zupełnie różne, i powiem szczerze, że Twoja wersja podoba mi się zdecydowanie bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie gdzie nie spojrzę, że ktoś jest w ciąży to zaraz zaczyna się litania mamusiek - tego nie możesz, z tego będziesz musiała zrezygnować, najlepiej to pewnie, jakby mama o wodzie została :P Dobrze, że udowadniasz, że matka karmiąca nie musi żywić się tylko ,,3" produktami.
    P.

    OdpowiedzUsuń