niedziela, 19 października 2014

Kiedy moje życie się skończyło...

Przeglądam facebook'a i co jakiś czas przewijają się na mojej tablicy zdjęcia z zagranicznych wyjazdów, spontanicznych wypadów nad morze, imprez czy statusy o spotkaniach przy piwie. W gronie moich najbliższych znajomych nie ma dzieci, jest czas pracy, nauki i zabawy... A ja? Ja siedzę w domu i podczas kolejnego karmienia przelatuję aktualności na tablicy... W piątek o 18:00 zamiast szykować się na imprezę, ja kąpię Tosię, o 24:00 byłabym pewnie już po paru drinkach, tymczasem zmieniam pieluszkę i karmię Brzdąca, o 6:30 zamiast wracać do domu, ja budzę się i swoje pierwsze kroki kieruję do łóżeczka, żeby wyciągnąć Tosię, która uważa, że to najlepsza pora na pogawędkę, no i oczywiście na śniadanie, które do 11:00 zje jeszcze co najmniej trzy razy.

Do grudnia ubiegłego roku każdy mój tydzień wyglądał podobnie. Od poniedziałku do piątku praca, w weekend impreza, czasem dwie, niedziela zwykle należała do bardzo leniwych, czasem potrafiłam przespać nawet cały dzień. I od nowa, poniedziałek piątek praca, szkoła - a szkoła w czymś przeszkadza? Może impreza? I znowu to samo, błędne koło pracy, nauki i imprez. I nagle BUM! Wszystko się zawaliło, jestem w ciąży, jak ja teraz będę żyć?!

Jak? Najlepiej jak mogę! Coś, co na początku uważałam za kategoryczny koniec mojego życia okazało się najlepszym, co do tej pory mnie w nim spotkało. Już w ciąży moje podejście do wielu spraw zmieniło się, ale dopiero po narodzinach Tosi i ja narodziłam się na nowo. Mogę śmiało stwierdzić, że stałam się innym człowiekiem. Teraz widzę ile błędów popełniałam i jakie miałam szczęście, że nic, nigdy mi się nie stało.  Nastolatką byłam nieznośną, później trochę się opamiętałam, ale z imprezami nie skończyłam. Nie raz zdarzyło się, że przedłożyłam imprezę ponad coś innego. Człowiek młody, człowiek głupi, chciałoby się rzec... Czas uciekał mi przez palce, mijały dni, tygodnie miesiące, a moje życie wyglądało zupełnie tak samo...

Moja pierwsza myśl dotycząca macierzyństwa, jak już wiecie związana była z końcem życia. Myślałam, że mając w domu niemowlaka trzeba zamknąć się w domu i zajmować tylko nim 24h na dobę, na najbliższy rok zapomnieć o spotkaniach towarzyskich, wyjściach do knajp czy podróżach. Gówno prawda! Mając w domu niemowlaka można robić wszystkie powyższe rzeczy, a nawet więcej, bo nagle człowiek dostaje jakąś nadprzyrodzoną moc. Moc macierzyństwa. I nawet jeśli mój kilkugodzinny sen będzie przerwany niezliczoną liczbą pobudek, kiedy Tosia postanowi nie spać przez cały dzień i wymagać stuprocentowej uwagi czy wtedy, kiedy wieczorem nie mam siły ruszyć już nawet palcem wiem, że nie zamieniłabym tego na nic innego. Dzięki niej znalazłam pokłady energii, o których nie miałam pojęcia i pomysł na życie, na który bez Niej bym nie wpadła. Cóż, możecie na razie trzymać kciuki, ale pomysłu Wam jeszcze nie zdradzę coby nie zapeszać! :)

A co z moim skończonym życiem? Śmiać mi się chcę, że tak w ogóle myślałam, bo ja w zasadzie dopiero teraz żyję! Dziecko nie przeszkadza mi w niczym, jest wręcz odwrotnie - motywuje mnie i sprawia, że chce mi się działać. Bo mam dla kogo. Bo mam po co. Bo chcę. Bo dostałam porządnego kopa i w krótkim czasie przewartościowałam swoje życie. Macierzyństwo zmienia i mnie zmieniło zdecydowanie na lepsze.

Siedemnastodniowa Tosiula <3

Imprezy - jak Tosia będzie starsza, to dziadkowie czy ciocia na pewno raz na jakiś czas chętnie z Nią zostaną. Rodzicie też będą kiedyś musieli się zresetować ;)
Zagraniczne wyjazdy - owszem, pierwszy może nawet w przyszłym roku. Dziecko nie jest żadną przeszkodą!
Spontaniczne wypady na weekend - kto powiedział, że Tosia nam to utrudni? Co najwyżej pakowanie zajmie trochę dłużej niż 5 minut ;)
Piwo ze znajomymi - patrz punkt pierwszy, a jeśli z Tosią to jedno z nas po prostu weźmie bezalkoholowe.

8 komentarzy:

  1. ile masz lat Joanno?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dokladnie tak samo! Z mala roznica- nie imprezowalam a zamykalam sie w swoim swiecie. Reszta spraw to jakbym czytala o sobie :) I calkowicie sie z Toba zgadzam- to wspaniale uczucie. Rodzina do tej pory kreci glowa z niedowierzania jak bardzo sie zmienilam- na plus oczywiscie :) Pozdrawiam wraz ze swoja coreczka :) Buziaki dla calej Waszej rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ciężko uwierzyć w takie nagłe zmiany. Mama nadal przeżywa i jest w niebo wzięta ;)

      Usuń
  3. O. Nawet nie wiedziałam, że mamy tyle samo lat :p Czasem śmiać mi się chce, kiedy ludzie sugerują, że nie mam życia. Tak naprawdę teraz przy okazji wizyty w Polsce zrobiłam więcej niż wcześniej bez Jakubko. Nie można dać się zwariować :) ucałuj Tosię! Jest prześwietna. I obyś dalej miała tyle energii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Heh, sporo tu nas - młodych mamusiek :D

      Usuń
  4. Myślę, że dziecko zmienia dużo w życiu, ale nie sądzę, aby na gorsze.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam trochę czuje się ograniczona vs czasy przed dzieckiem. Prosty przykład, wychodzimy gdzie chcemy i kiedy chcemy, teraz musimy brać pod uwagę drzemki, posilki, zm.pampkow. Po prostu potrzeby 3str a tak nie bylo wczesniej. Uwazam, ze rodzicielstwo niesie ze soba i plusy i minusy. Ja jednak nadal przede wszystkim chce byc soba, a dopiero poźniej matką.

    OdpowiedzUsuń